yaoistka

yaoistka

niedziela, 17 sierpnia 2014

"Czy to przyjażń czy to jest kochanie" ~ rozdział dodatkowy

Ofelia: Macie tutaj dodatkowy rozdział opowiadania. W przyszłym tygodniu dostaniecie ostatni rozdział :*
Ash: Rozdział dedykuje Damianowi :D


Sam
Znowu to samo...
Nie wiem, co zrobiłem, a on i tak jest zły.
Szedłem zrozpaczony korytarzem. Mój chłopak, Damian, znowu zrobił mi awanturę na pół dzielnicy. Nie wiem, o co... Chyba o to, że poszedłem do znajomych na małe piwo i wróciłem później, niż zwykle?
On też tak robi, a czasem wraca dopiero na drugi dzień. Czemu ja miałbym nie móc?
Wyszedłem z szkoły i ruszyłem na przystanek autobusowy. Miałem zamiar udać się do mojej przyjaciółki, Lili, która jak się okazało, miała dzisiaj imprezę, o której zapomniałem na śmierć. Miał być na niej Enel i ten... jak mu... Max? No, chyba tak. Wsiadłem do pojazdu, założyłem słuchawki i poddałem się muzyce. Cały czas myślałem o moim chłopku i naszej sytuacji. Może to już ten moment, żeby się rozstać? Po rozmowie z Enelem, moim najlepszym przyjacielem, trochę się poprawiło, ale ostatnio jest coraz gorzej i szczerze mam tego dość. Nie chciałem się z nim rozstawać, za bardzo go kochałem, ale nawet ja mam swoje granice. Jedna z nich została już przekroczona. Poczułem na policzku coś mokrego. Och...
Przetarłem szybko oczy. Nie mogę płakać. Powinienem widzieć, że to kiedyś nadejdzie prędzej czy później. Byliśmy już razem z... trzy lata? Chciałem być tylko z nim, ale jeżeli ma mnie tak traktować, zamykać i nie pozwalać nigdzie wychodzić, to ja tego nie chcę. Wysiadłem na właściwym przystanku i ruszyłem biegiem do domu, kiedy zorientowałem się, że jest już bardzo późno. Przecież muszę pomóc. Wpadłem, przywitałem się i zaczęły się przygotowania.


**przed 21**
Uszykowany i przygotowany do popijawy zszedłem na parter. Przez okno zauważyłem Enela wraz  z Maxem. Uśmiechnąłem się do siebie. Odwróciłem się, ruszyłem otworzyć im drzwi. Kiedy byłem już przy samych drzwiach, poczułem, jak ktoś mnie chwyta za ramię. Zatrzymałem się. Spojrzałem na chudą rękę, spoczywającą na moim ramieniu. Ujrzałem na niej kilka blizn oraz srebrny sygnet. Damian. Wyrwałem mu się i poszedłem przywitać się z Enelem. Dwudziestodwulatek poszedł za mną. Porozmawialiśmy chwilę, życzyłem im udanej imprezy, a sam ruszyłem się napić. Zamówiłem drinka, którego wypiłem za jednym razem. Nie zapomniałem jeszcze o moim chłopaku. Po prostu go zignorowałem. Całkowicie. Poszedłem na parkiet potańczyć. Tańczyłem z każdym; z dziewczyną, z chłopakiem. Nie przejmowałem się tym, że moje serce mówi mi, że tym ranie i siebie i jego. Nawet jeżeli on mnie ranił, ja nie chciałem ... Ale nie teraz. Około 12 w nocy miałem dość. Dokończyłem niebieskiego drinka i wyszedłem do ogrodu. Poszedłem nad małe jeziorko ukryte za drzewami. Także jeżeli nie wiesz o jego istnieniu, to go nie zobaczysz. Podszedłem do tafli wody. Nachyliłem się nad nią. Powoli zanurzyłem palce w chłodnej wodzie. Nade mną świecił księżyc w pełni, a dookoła mnie szumiały drzewa. Nagle usłyszałem czyjś cichy, delikatny i jakby lekko załamany głos.
- Sam?
Zamarłem. Skamieniałem. Niepewnie odwróciłem głowę w stronę głosu. Pomiędzy drzewami w cieniu stał... Damian. Nie widziałem go dobrze, ale rozpoznałem go po figurze oraz ciemnych glanach, które jako jedyne nie ukryły się w cieniu drzew oraz ciemności nocy. Moje ręce zaczęły lekko drżeć. Myślałem, że ta chwila, kiedy będę musiał z porozmawiać o nas, nadejdzie później albo w ogóle. Uniosłem dłoń i sprawnym ruchem założyłem sobie kosmyk kasztanowych włosów za ucho. Wstałem, pomnimy fakt, że nogi miałem jak z waty, i podszedłem do niego. Kiedy się zatrzymałem, dzieliła nas odległość więcej niż kilku metrów. Czemu tak daleko? Bo pewnie gdybym był bliżej, zapominałbym o tym wszystkim, co chce mu powiedzieć i do czego doszedłem przez ten tydzień rozłąki, a zamiast tego rzuciłbym się na niego i mocno przytulił. Wziąłem głęboki oddech. Chciałem coś powiedzieć, ale Damian mnie ubiegł.
- Przepraszam, Sammy.
Zatkało mnie. Raz po raz otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, ale nic się z nich nim wydobyło.
- Ty... -wskazałem na niego palcem -...przepraszasz mnie? – tutaj wskazałem na siebie. Nie mogłem w to uwierzyć. On. Nigdy. Nie. Przepraszał. NIGDY.
- Tak. Ja... przepraszam... za... za... moje zachowanie ostatnio. - jego głos był tak smutny i przepełniony jakimś... lękiem? Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
Czemu akurat wtedy, kiedy chciałem z nim zerwać, skończyć? Czemu teraz?
Jestem chyba idiotą...
- Hahahahhaha... - zacząłem się śmiać, nie był to wcale wesoły śmiech, lecz histeryczny. Damian chyba nie wiedział, co mnie tak rozśmieszyło, ale pewnie pomyślał, że on. Upadłem na kolana zakryłem twarz rękami. Wtedy mój śmiech przerodził się w cichy płacz. Damian zauważył to. Chciał się do mnie zbliżyć, przytulić - tak myślę -, lecz nie pozwoliłem mu na to, zaczynając mówić.
- Czemu teraz, Damian? - mój głos był lekko zachrypnięty od płaczu. - Czemu akurat teraz, kiedy chcę to zakończyć? Mówisz mi te słowa tak długo wyczekiwane? Za każdym razem po naszych kłótniach  czekałem na nie, lecz nigdy ich nie dostałem. Teraz, kiedy mam już dość, mówisz mi je? Widziałeś, że za te słowa prosto z serca jestem w stanie wszystko. Rozumiesz?! Wszystko! Każde uderzenie, każdą awanturę !! Wszystko... Za jedno przepraszam. Usłyszane od ciebie... –powiedziałem, na powrót zanosząc się płaczem. Skuliłem się w sobie.
Jestem głupi... Tylko, ja go kocham...
A on mnie nie...
Jest dla mnie za przystojny... za mądry...
Ja przy nim, to takie brzydkie coś...
Nagle poczułem że zostaje otoczony ciepłymi i długimi ramionami. Damian przytulił mnie mocno do swojej piersi, a ja rozpłakałem się jeszcze bardziej. Klęczeliśmy w takiej pozycji parę minut. Kiedy się już trochę uspokoiłem, chciałem puścić Damiana, lecz on mi na to nie pozwolił. Przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej, tak jakby nie chciał pozwolić mi odejść.
- Kocham cię, Sam. Zawsze. Od naszego pierwszego spotkania. Wtedy, cztery lata temu, w parku, jak również teraz. - poczułem na szyi coś mokrego. Uniosłem rękę i pogładziłem jego ciemne jak noc włosy, a drugą  objąłem jego plecy. Pod palcami wyczułem wystające łopatki, które nigdy nie były aż tak widoczne. Co on ze sobą zrobił przez ten czas, kiedy mnie nie było?
- Damian, c...
- Proszę, Sam... - jego głos był przepełniony jakimś jeszcze większym niż na początku lękiem, a do tego... błaganiem? - nie zostawiaj mnie. Ja wiem, że źle ostatnio między nami było, często robiłem ci awantury o byle co, nie raz cię uderzyłem. Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Poprawię się. Zrobię wszystko, tylko ze mną zostań. - mężczyzna oparł czoło o moje ramię. Oddychał ciężko, ale wolno. Tak jakby już powiedział wszystko, co chciał i czekał na mój ruch.
A ja widziałem czego chcę od siebie od niego i od... mojego dalszego życia.
- Damian? - ciemne oczy spojrzały wprost w moje jasnozielone.
- Tak, Sammy?
- Obiecasz mi coś? – spytałem, na co on pokiwał potwierdzająco głową. -Nigdy więcej mnie nie uderzysz, jak coś ci nie będzie pasowało albo będziesz się czymś martwić, będziemy rozmawiać. O wszystkim. Będziemy mówić sobie o wszystkim, dobrze?
Ciemnowłosy uśmiechnął się do mnie, po czym jego głowa znów wylądowała na moim ramieniu.
- Dobrze, Sam. Obiecuję. Czyli... - jego ręce chwyciły moje policzki, a palce zaczęły gładzić lekko skórę. Mój chłopak uniósł głowę tak, że nasze twarze znajdowały się na równi. - Nadal jesteśmy razem?
Uśmiechnąłem się do niego promieniście, chwyciłem jego dłonie w moje, a następnie ucałowałem ich wnętrze.
- Tak, nadal jesteśmy. - Damian nachylił się i złączył nasze usta w pełnym pasji oraz miłości pocałunku.
----
Szedłem szybkim krokiem w kierunku drzwi wyjściowych. Otworzyłem je i w twarz uderzył mnie zimnych podmuch wiatru. Zapiąłem kurtkę, zacząłem się rozglądać za moim chłopakiem oraz jego czarnym, pięknym motorem.
- Sam! - nagle usłyszałem najpiękniejszy głos na ziemi. Odwróciłem się w jego kierunku, a tam przy bramie wyjazdowej do szkoły stał on, mój ukochany Damian. Przystojny jak zwykle, czarne włosy w nieładzie, czarne spodnie, glany, ciemna bluza jakiegoś zespołu oraz kurtka motorowa. Biegiem ruszyłem w jego kierunku. Jak tylko znalazłem się w odległości mniejszej niż pół metra rzuciłem się na niego, mocno przytulając równocześnie też całując. Chłopak odwzajemnił pocałunek, a nawet pogłębił.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, nie mogłem złapać oddechu.
- Hej, Damian. Gdzie dzisiaj jemy obiad? – spytałem, uśmiechając się, odczepiłem się od mojego chłopaka, założyłem kask i wsiadłem na motor. Moja miłość zaśmiała się cicho, jednak dołączyła do mnie.
- Niespodzianka. - powiedział jeszcze Damian zanim ruszyliśmy.
Objąłem go rękami w pasie, a głowę ułożyłem na jego plecach. Przymknąłem oczy. Uśmiechnąłem się lekko i pomyślałem: ,,Teraz już wszystko jest na swoim miejscu.”
***
Damian
 Od pewnego czasu czułem wewnętrzny lęk. Miałem wrażenie, że najważniejsza dla mnie osoba na świecie, postanowi z niego zniknąć. Po usłyszeniu od znajomego, że widzi często, jak Sam chodzi gdzieś z jakimiś facetami, stałem się nerwowy. Gdy chłopak wracał zbyt późno do domu, nie potrafiłem się opanować i robiłem awantury. Mimo że Sammy wcześniej zdawał się być blisko mnie, tak teraz oddalał się z każdym dniem. Sam już nie wiedziałem, czy to przeze mnie, czy po prostu znalazł sobie kogoś innego. Gdy podczas jednej z kłótni podniosłem na niego rękę, ból, jaki zobaczyłem w jego oczach, powiedział mi jedno: ,,to jest nasz koniec”. Przez kolejny tydzień go nie widziałem. Dopiero w obliczu samotności zrozumiałem tak dokładnie i dogłębnie, ile on dla mnie znaczy. Dlatego, gdy  nastał dzień imprezy, postanowiłem przeprosić.
  Gdy Sam powiedział, że chce ze mną zerwać, wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Widząc jego łzy, wiedziałem,  że ten moment to przełom do naszej przyszłości. Miałem nadzieję, że nadal wspólnej. W momencie, w którym się do niego przytuliłem, łzy pociekły po moich policzkach.
Miałem nadzieję, że w momencie, w którym dawał mi drugą szansę, czuł się tak szczęśliwy jak ja. Bo ja czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi.

3 komentarze:

  1. Rozdział super.
    Chociaż brakowało mi trochę jakiejś odrobiny choćby "akcji" na zgode ;D No i troche za dużo było Sama, a za mało Damiana.
    Ale ogólnie naprawdę ekstra.
    Czekam teraz na to co będzie się działo między Enelem i Maxsem rankiem kiedy się obudzą.
    Mam nadzieje że będzie się działo;D
    Weny życze i
    Pozdrawiam
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo ja sie dopiero dowiaduje o tej notce? :o
    Wzruszylem sie, jak on chcial z nim zerwac, gópi gópi Sam, i glupszy Damian! Nie wolno bic! Ani partnera ano nikogo innego. Zwlaszcza Sama. Musi go otoczyc opieka, troska, musza sie kochac, wspierac nawzajem. Bojki w niczym nie pomoga...
    Mam nadzieje na jeszcze! I dziekuje za dedykacje :*
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    cudowny tekst, szczęśliwie, krzywdził ale sam zrozumiał, że Sam jest wszystkim...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń