yaoistka

yaoistka

środa, 10 września 2014

Owocna Terapia part 1

Ofelia: Po pierwsze przepraszamy za zwłokę. Rozdział miał się pojawić najpóźniej jutro ale cóż coś nam nie wyszło ;) Tak więc dodajemy dzisiaj i zachęcamy do komentowania :*
P.S. Przepraszam wiem, że tekst ma białe wypełnienie, ale nie umiałam tego zmienić

Scott
Siedziałem w swoim gabinecie z nie cierpliwością oczekując mojego pacjenta. James miał się tu pojawić za dziesięć minut. Jego matka postanowiła go do mnie zapisać mając nadzieje że go wyleczę czy tez mówiąc w prost… rozkocham i przelecę. Uznał on bowiem, że brakuje mu miłości, a do tego jest sfrustrowany seksualnie i to dlatego ciągle się obawia mężczyzn. Chłopak mi się bardziej niż podobał, wiec z chęcią przyjąłem zadanie powierzone mi przez kobietę. Gdy usłyszałem pukanie do drzwi, wyprostowałem się i uśmiechnąłem, starając nie okazywać, jaka radość mnie ogarnia.
- Zapraszam…
***
James
Byłem cholernie zdenerwowany tą wizyta oraz chyba przede wszystkim moja mama i siostra. Obydwie uważają, że mam zwidy, ale ja mówię prawdę. Wszyscy, dosłownie wszyscy faceci na mnie lecą i czyhają na moja cnotę!
A te głupie baby mi nie wierzą!
Idiotki.
Wszedłem do bloku i podszedłem do recepcji dopytać się, gdzie mam iść na to "spotkanie" z lekarzem. Kiedy otrzymałem informację, skierowałem się do windy. Wcisnąłem przycisk z numerem 4 i czekałem na charakterystyczny dzwonek .
Wysiadłem, rozejrzałem się na około. W końcu znalazłem właściwy pokój.
,,Powinienem iść do okulisty”, pomyślałem. A wiecie, czemu? Bo pokój, którego szukałem był... naprzeciwko mnie!
Walnąłem się otwarta ręką w czoło i podszedłem do drzwi. Poprawiłem ubranie, włosy, a później zapukałem.
- Zapraszam... - opowiedział na moje pukanie męski, aksamitny i przyjemny dla ucha głos. Wszedłem do środka, a tam, na wielkim fotelu na kółkach, siedział młody bóg. Pfu! Znaczy się, lekarz. Niejaki Scott Nedel. Wysoki, lekko umięśniony, z miodowymi włosami, modnie ściętymi i wielkimi, ciemnogranatowymi oczyma. Na jego przystojnej twarzy widniał radosny uśmiech. Uniósł rękę i wskazał mi jeden z dwóch dużych foteli stojących przed biurkiem.
- Witaj, to ty musisz być James Bater. Twoja matka i siostra cię tu zapisały, tak więc - położył ręce na biurku, zgiął w łokciach i palce złożył piramidkę. - ...co ci dolega? Nina mówiła, że masz zwidy.
- Wcale ich nie mam! Tylko... - już chciałem dokończyć, kiedy coś sobie uświadomiłem. Nazywał moją siostrę po imieniu, więc musi ją skądś znać. - Chwila moment, skąd znasz moją siostrę?
Scott wyglądał na zdumionego. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Założyłem ręce na piersi i czekałem na jego odpowiedź.
***
Scott
- Twoją siostrę? - zapytałem. - Dość często jestem gościem w jej restauracji, poza tym lubię sobie popatrzeć, jak tam nieraz pomagasz - powiedziałem bez ogródek. Chłopak popatrzył na mnie zdumiony, po czym cofnął się lekko speszony. - Spokojnie, nic ci nie zrobię. Usiądź na kozetce i powiedz, na czym polega twój problem?
James odetchnął głęboko i usiadł na kozetce, by po chwili się na niej położyć.
- No bo... wydaje mi się... że... że... szos czccykyf - wymamrotał pod nosem. Mimo że wiedziałem, na czym polega problem, chciałem, by powiedział to na głos.
- Co tam mamroczesz? No mów, o co chodzi, a nie mówisz tak, że nie mogę zrozumieć - powiedziałem z łagodnym uśmiechem. Chłopak po czerwieniał i powiedział:
- Mam wrażenie, że każdy czyha na moją cnotę i chce sobie zrobić ze mnie inkubator - powiedział i zamknął oczy zawstydzony,
***
James
Siedziałem tam, czerwony jak stos cegieł. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić z rękami, więc chwyciłem poduszkę i przytknąłem ją do mojej czerwonej twarzy.
- Rozumiem, rozumiem. Chyba wiem, jak temu zaradzić - powiedział spokojnie Scott. Opuściłem poduszkę na kolana, a mój wzrok spoczął na ciemnych oczach mężczyzny. Myślę, że zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony.
- J-jaki? - spytałem dążącym głosem. Nie wiem, czemu wydawało mi się, że przy głębokim i przyjemnym głosie Scotta mój brzmiał... hmmm... kobieco?
Ogólnie patrząc i na mnie i na niego, od razu widać, że to on jest tu górą... tu? To znaczy gdzie? W naszej relacji?
...James, przestań, bo wymyślisz głupoty. Chyba ci się mózg przegrzał.
- ...mes? ...ames? James?! Słuchasz mnie?! W ogóle? - nie spodziewanie usłyszałem krzyk Scotta .
Podniosłem na niego wyrok. Mężczyzna, widząc moje niezrozumiałe spojrzenie, uśmiechnął się, a jego ręką wylądowała na mojej głowie. Lekko głaszcząc moje włosy, powiedział:
- Mówiłem, że...
***
Scott
- Mówiłem, że najlepiej będzie, jak zamkniesz teraz oczy i opowiesz po kolei wszystko, co się dzieje wokoło ciebie. Co powoduje, że masz takie, a nie inne odczucia wobec mężczyzn. - Jednak w mojej głowie kształtował się już całkiem inny pomysł. Chłopakowi, tak jak mówiła jego siostra, brakowało po prostu miłości. A ja… zamierzałem mu ją dać. Zarówno tą duchowną jak i cielesną. Kiedy James zamknął oczy, usiadłem na krześle blisko kozetki, czekając aż zacznie.
- Tak właściwie ja... sam nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale często jeśli poznawałem jakiegoś chłopaka, to automatycznie byłem traktowany jak obiekt do prze-bzykania. Słyszałem niemiłe docinki czy podteksty. Poza tym, miałem raz… chłopaka - powiedział cicho. - Bardzo mi się podobał i zależało mi na nim, ale gdy on tylko usłyszał… że mogę urodzić dzieci, chciał tylko ode mnie seksu… a ja… - chcąc dać mu do zrozumienia, że go słucham, a także, że chcę do wspierać, pogłaskałem go lekko po… udzie (wiem, mało profesjonalnie, ale no cóż w końcu chcę mu dać wszystko). Chłopak otworzył gwałtownie oczy, a ja czym prędzej zabrałem dłoń. Czas zacząć działać.
***
James
Spojrzałem przestraszony na mężczyznę, ciągle czułem jego palący dotyk na udzie. Scott uśmiechał się do mnie tajemniczo, a po moich plecach przeszedł dziwny dreszcz... podniecenia czy też strachu? Jeden but, to prawie to samo, przy najmniej ja nie widzę różnicy. Chociaż podniecenie jest przyjemniejsze od strachu... hmmm, ale ja lubię być podniecony przez strach. Jestem dziwny... no ale cóż, na tym polega bycie...
Nagle zostałem wyrwany z swoich przemyśleń przez motyli dotyk na moich ustach. Otworzyłem oczy jeszcze szerzej, jeżeli to możliwe, Scott pochylał się nade mną i delikatnie muskał moje usta. Po chwil pocałunek nabrał mocy, a ja mimowolnie zamknąłem oczy. Mężczyzna chwycił mnie w pasie, podniósł, a następnie usadowił na swoich kolanach. Oderwał się od moich ust, żeby zaczerpnąć powietrza, lecz nie na długo. Chwilę wpatrywał się w moje zielone oczy, a następnie jego granat został przysłonięty powiekami . Wręcz pożerał moje usta w pełnym namiętności i sile pocałunku.
Było mi gorąco, czułem, że jeżeli mężczyzna by mnie nie trzymał, to już dawno przywitałbym się z podłogą. Nagle Scott zaprzestał całowania moich już napuchniętych ust. Uniósł mnie i posadził na kozetce. Patrzyłem na niego otępiały, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. Mężczyzna podszedł do drzwi i z miły, a zarazem tajemniczym uśmiechem powiedział:
- To koniec na teraz, James. Zobaczmy się wieczorem. - posłał mi causa w powietrzu, a następnie wyszedł, zamykając drzwi. Jeszcze przez kilka minut patrzyłem w nie tępo. Co. To. Miało. Być? Nic nie rozumiałem, kompletnie nic! Wściekły na siebie, że mu się tak dałem, wstałem i wyszedłem najpierw z gabinetu, a następnie z budynku, nie oglądając się za siebie.
Nigdy więcej tu nie przyjdę! - pomyślałem i miałem zamiar tak uczynić. Niestety, jak to zawsze ze mną bywa, nic nie idzie po mojej myśli. Za niedługo miałem się o tym przekonać.
***
Scott
  Szedłem zadowolony do domu. Byłem bardziej niż pewny, że plan się powiedzie i James jeszcze dziś będzie mój. W mieszkaniu od razu wziąłem się za przygotowywania. Szybki prysznic i mogłem zacząć szykować sypialnię. Wszędzie rozstawiłem świece, białe lilie (jego ulubione kwity, idealnie do niego pasowały* uczucie czyste, cnotliwość*). Wysprzątałem kuchnię na błysk i wziąłem się za ubieranie. Chciałem przykuć jego wzrok. Wiedziałem, że chłopak wręcz emanuje nieświadomie chęcią zbliżenia się.
Gdy już byłem gotowy, pojechałem samochodem do restauracji jego siostry. James już tam był. Podawał do stolika zamówienia. Usiadłem w dość dobrze widocznym miejscu na jednej z kanap i spojrzałem wyzywająco na chłopaka. Kiedy ten mnie po chwili zauważył, spłonął rumieńcem i czym prędzej poszedł na zaplecze. Uśmiechnąłem się w duchu. Byłem prawie pewny, że w tym momencie prosi siostrę, by mógł wrócić do domu. Gdy chwilę później wyszedł z dość nadąsaną miną, zachichotałem. James natomiast kierował się w moją stronę z nieprzyjazną miną.
- Co ty tu robisz, doktorku od siedmiu boleści? - zapytał. Posłałem mu uwodzicielski uśmiech.
- Przyszedłem się napić drinka i... - pochyliłem się lekko w jego stronę- ...popatrzeć na ciebie.
***
James
Gwałtownie odsunąłem się od niego, odwróciłem się i szybkim krokiem ruszyłem do baru z zamiarem zrobienia mu tego cholernego drinka. Sam nie wiem, na co byłem bardziej wściekły - na to, że w ogóle się pokazał czy na to, że większość kobiet w tym lokalu patrzyła na niego pożądliwie. Coś mi podpowiadało, że raczej chodzi o to drugie, ale ten irytujący głosik zepchnąłem na samo dno moich myśli. Przelałem napój do wysokiej szklanki, dodałem kilka kostek lodu oraz postawiłem na tacy. Zaniosłem ją doktorowi od siedmiu boleści, a następnie zająłem się nowo przybyłymi gośćmi. Najgorsze było to, że nieważne czego bym nie zrobił, Scott wodził za mną wzrokiem ani na chwilę nie wypuszczając mnie z niewoli ciemno granatowych oczu. Czułem się dziwnie, lecz było to również przyjemne. Mężczyzna siedział już dobre trzy godziny w knajpie mojej siostry. Ciekawiło mnie, co było tego powodem, bo na pewno nie ja. Po zakończeniu pracy,poszedłem do baru po drinka, lecz nie dla doktora, tylko dla siebie. Miałem zamiar usiąść sobie na jednej z kanap i odsapnąć. Niestety moje plany spaliły się na panewce, kiedy zostałem dosyć mocno pociągnięty na sofę obok szeroko uśmiechniętego Scotta.
- Co ty robisz?! - warknąłem zły. Mężczyzna nie wraził się moją nietęgą miną i niemiłym głosem.
- A nic, chcę tylko, żebyś się ze mną napił, nic więcej - odparł ze słodkim uśmiechem. Prychnąłem i za jednym zamachem wypiłem prawie całą szklankę whisky. - Oj, kocie, tylko spokojnie, przecież nie chcę cię spić. - nie wiem czemu, ale mu nie uwierzyłem.
~*~*~*~*~*~
- No i wiesz - chyk... On mi powiedział - chyk...- wymamrotałem, opierając głowę na blacie stołu. Przede mną siedział uśmiechnięty od ucha do ucha Scott. Jego piękne, malinowe usta kusiły mnie i to bardzo. "Czemu miałbym się powstrzymywać?", przemknęło mi przez myśl. Kierowany jakimś dziwnym pragnieniem, podniosłem się na miękkich nogach i chwiejnym krokiem podszedłem do Scotta. Mężczyzna patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma, kiedy siadałem mu na kolanach. Obiąłem go rękami za szyję, pochyliłem się i patrząc mu w oczy, polizałem jego wargi. Raz. Drugi. Trzeci.    
Nagle mężczyzna chwycił mnie w pasie, samym językiem rozszerzył moje wargi, a później pocałował bardzo mocno i namiętnie. Całowaliśmy się żarliwie, jego język był chyba dosłownie wszędzie. Niecierpliwe ręce starszego mężczyzny gładziły moje plecy i pośladki. Było mi bardzo przyjemnie, tak bardzo, że nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem mruczeć pod jego dotykiem. Wplatałem ręce w jego włosy, kiedy on próbował zrobić mi malinkę na szyi...
- Ekhem... - usłyszeliśmy nagle. Oderwałem się od tych pysznych ust i z chęcią mordu w oczach spojrzałem na młodą, całą czerwoną kelnerkę. Przycisnąłem się mocniej do Scotta.
- Czego? - prawie warknąłem. Usłyszałem cichy śmiech, a następnie ciepłe usta na moim policzku.
- Pani chyba chce mam powiedzieć, że już zamykają - powiedział mężczyzna, uśmiechając się lekko. - Teraz możemy iść do mnie, mój ty... mrrr - wyszeptał Scott, wprost do mojego ucha. Zadrżałem i bardzo, bardzo niechętnie zszedłem z jego kolan.
***
Scott
 Widząc roztargnienie pomieszane z zawstydzeniem na twarzy Jamesa, nie mogłem przestać się uśmiechać. Chłopak pozwolił mi wstać, by po chwili wyjść ze mną z restauracji. Wsiedliśmy do mojego samochodu.
- Zawieź mnie le... lepiej.... chik do mojego domu. Będzie tak lepiej... chika... na pewno... - powiedział, ale w jego oczach co innego było widać. Wcale nie chciał wracać do PUSTEGO mieszkania. Nie zamierzałem mu na to nawet pozwolić. Beż żadnej krępacji, ruszyłem do swojego mieszkania. James, mimo że nie mówił zbyt wyraźnie, to jednak rozumiał świetnie, co się dzieję wokoło niego. Gdy zatrzymałem samochód, nie wyglądał na zbyt zadowolonego tym, że go tu przywiozłem. Wysiadłem z auta, by po chwili otworzyć mu drzwi.
- Poradziłbym sobie. Poza tym, prosiłem, że chcę do domu - powiedział, ale nie zatrzymał się i pozwolił się poprowadzić na klatkę schodową. Ja natomiast szedłem z lekkim uśmiechem na ustach, wiedząc, że gdy zobaczy, co dla niego przygotowałem, jego  mury opadną. Bo wreszcie ktoś będzie z nim spędzał czas oraz spełniał jego zachcianki. Już nie będzie potencjalną zabawką. Oj, nie.
***
James
 Wlokłem się za dziwnie uśmiechającym się Scottem. Nagle mężczyzna zatrzymał się przed jednym z mieszkań i otworzył drzwi, gestem dłoni zaprosił mnie do środka. Jak wchodziłem do środka, widziałem kątem oka jego uśmiech. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi dopóki nie wyszedłem do...  
Pięknego, dużego i przede wszystkim nowoczesnego salonu. Wszędzie, chyba w każdym pomieszczeniu, znajdowały się ciemno czerwone świece, które idealnie pasowały do ciemnych mebli i jasno żółtych ścian. Nie mogłem zrozumieć, jak, skąd on widział, że to lubię. Odwróciłem się, chcąc się go o to spytać, lecz nie było mi to dane po raz kolejny. Scott zakrył mi oczy i zaczął gdzieś prowadzić.
- Nie bój się, kochanie. Nic ci się nie stanie - wyszeptał do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek.
Doktorek zaprowadził mnie gdzieś do jakiegoś pokoju, jak tylko tam weszliśmy, puścił mnie i stanął z tyłu. Otworzyłem oczy, a nim ukazała się... piękna sypialnia. Na podłodze, łóżku i szafkach leżały płatki lilii, na małych stolikach przy posłaniu paliły się wysokie, duże i grube białe świece, które świetnie pasowały do szarych ścian i czerwonej pościeli. Bajka. Taka o której zawsze marzyłem. Bajka, której pora rozpocząć nowy rozdział.

Odwróciłem się i praktycznie skoczyłem na Scotta, mocno go całując, jednocześnie oplatając go nogami w pasie. 

11 komentarzy:

  1. Strasznie duzo bledow, nie podoba mi sie to, ze on mial z nim uprawiac seks kiedy James byl pijany..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie to tylko pierwsza część. Nie wiadomo jak to się potoczy w dalszej części ;) jakie będą ich losy oraz jakie będą ich relacje będzie ukazane w drugim rozdziale więc proszę nie oceniaj naszego pomysłu dopóki nie przeczytasz go w całości.
      Pozdrawiam OfeliaRose

      Usuń
  2. Ja chcę nowy rozdział i to juuuuuuuuż

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawde super :)
    Nie mam czasu na rozpisywanie się ale chce zaznaczyć że czekam na ciąg dalszy :D
    Zapowiada się ciekawie :)
    Pozdrawiam
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacja. Bardzo mi się podoba to nowe opko. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że pojawi się dzidziuś :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam. Nowe opowiadanie. Zabrakło mi wstępu lub początku. Perfidny plan uknuty- i to rodzinka- nieładnie. Mam nadzieje, że James opamięta sie i nie da wykorzystać doktorkowi. Tak dużo błędów nie znalazłam- tylko kilka. Czekam na rozwinięcie akcji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo ! Cudo ! Cudo ! Owocna terapia to wasze kolejne cudo ! James juz podbił moje serce . Weny duzooooo weny !
    /Hans

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny rozdział?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń