Ofelia: Cześć wszystkim tutaj macie drugi rozdział opowiadania. Dziś niestety dodaje sama *oczy smutnego kota ze Shreka*, bo Mito jest na obozie
Zapraszam do czytania i zachęcam do komentowania
Enel
Po zjedzeniu połowy tej ogromnej porcji,
przyszedł Max i pozwolił mi w końcu odejść od stołu. Uśmiechnąłem się do niego,
uciekając do swojego pokoju. Kiedy tylko tam wszedłem, poczułem się jakby... na
swoim miejscu? Chyba coś w ten deseń. Podszedłem do najpiękniejszej szafy, jaką
kiedykolwiek widziałem i wyciągnąłem z niej za dużą koszulkę (prawie wszystkie
takie były, ale to szczegół) oraz ciemne, krótkie spodenki. Szybciutko się
przebrałem, zgasiłem światło i ułożyłem się na prawdziwym łóżku. Aż
westchnąłem. Od śmierci babci, mi i mamie zaczęło się coraz gorzej powodzić.
Musieliśmy sprzedać nasze kochane mieszkanie (które mieściło się tylko dwa
piętra wyżej od tego Maxa) i znaleźć coś innego i taniego. Na początku rudera
nie wyglądała tak źle i czynsz był mniejszy, ale jak mama zachorowała i
niestety później zmarła (wtedy minął zaledwie rok od śmierci babci, o ironio,
zmarły w tym samym dniu). Zostałem wtedy sam, a miałem zaledwie trzynaście lat,
później ojciec się ze mną skontaktował i powiedział, że będzie mi dawać
pieniądze, ale nie chce mnie widzieć i mam sobie radzić sam. Tak też robiłem,
lecz po pewnym czasie, właściciel zauważył, że jestem sam i zaczął mi podnosić
czynsz. Aż w końcu musiałem sprzedać prawie wszystkie meble, żeby mu zapłacić i
jeszcze oddać prawie trzy czwarte tego, co dostawałem od ojca.
Odwróciłem się na bok, przytulając poduszkę.
Ale to już chyba minęło. Na razie mam, gdzie mieszkać.
Muszę znaleźć jakąś pracę, żeby nie być ciężarem. Dla Marii i dla Maxa. Z
takimi myślami, zasnąłem.
***
- Aaaaach...aaaa...Maaaaaa..x...mo-cniej!!
– jęczałem, wijąc się pod nim. Chłopak patrzył na mnie z ogniem podniecenia w
oczach. Chwycił mnie pod kolanem i uniósł wysoko moja nogę. Zaczął we mnie
wychodzić jeszcze gwałtowniej i brutalniej, niż przed chwilą. Zdzierałem sobie
gardło, krzycząc od nadmiaru przyjemności.
- Maaaaax... - chwyciłem go za szyję i
wyszeptałem: - Doooochodzę!
***
Podniosłem się do pionu, zdezorientowany
rozglądałem się do dokoła. Więc to był tylko sen?, pomyślałem. Uniosłem
kołdrę i jęknąłem. Wstałem z łóżka, podszedłem do szafy, wyciągnąłem z niej,
ciemno szare spodnie, fioletową koszulkę i ciemne bokserki. Z takim dobytkiem,
szybciutko pobiegłem do łazienki. Umyłem się, ubrałem i wróciłem do pokoju.
Spakowałem rzeczy i zszedłem na dół, do kuchni. Zobaczyłem w niej Marię.
- Dzień dobry - rzuciłem. Kobieta drgnęła i
odwróciła się do mnie z pięknym uśmiechem.
- Witaj, Enel, co tak wcześnie?
Zdziwiłem
się.
- Wcześnie?
- No tak, jest jeszcze przed siódmą. - zrobiłem
wielkie oczy. Serio, jest tak wcześnie?! - Ale skoro tu jesteś, to mi pomożesz.
Możesz pójść, obudzić Maxa? - kiwnąłem głową na zgodę i wyszedłem z
pomieszczenia. Zatrzymałem przed drzwiami. Wziąłem kilka głębokich oddechów i
otworzyłem drzwi. Przyznam szczerze, że zawsze chciałem zobaczyć jego pokój.
Pokój to taka mała cześć ciebie, dlatego zawsze chciałem go zobaczyć, teraz mam
okazję.
***
Max
Puk, puk... - dość ciche pukanie dotarło do
mojej świadomości, wyrywając mnie ze świata snów. Otworzyłem niechętnie oczy, przeciągając
się.
- Proszę... - mruknąłem sennie. W drzwiach pojawiła
się głowa Enela. – Wchodź, a nie się rozglądasz. - powiedziałem rozbawiony jego
zawstydzoną miną. – No, co jest.
- Twoja mama prosiła, żebym cię obudził. – powiedział,
unikając mnie wzrokiem.
- A, w porządku. – powiedziałem, wstając z łóżka.
Nie wiem, czemu to zrobiłem, ale miałem ogromna satysfakcję, gdy Enel się zarumienił,
widząc mnie w samych bokserkach.
- Yyyy, to ja poczekam na dole. - powiedział
i wyszedł z mojego pokoju, czym prędzej. Gdy drzwi się za nim zatrzasnęły, uśmiechnąłem
się szeroko i zadowolony poszedłem pod prysznic.
Piętnaście
minut później, wchodząc do kuchni, ujrzałem przezabawny obrazek. Enel siedział
przy stole, niemrawo jedząc śniadanie, a nad nim z łyżką w dłoni stała moja
mama.
- Słońce ty moje, musisz jeść, więc nie
krzyw się, bo cię zacznę karmić. Dobrze wiesz, że nie żartuję. Jestem świadoma,
że nie łatwo jest ci się przestawić, skoro wcześniej prawie nic nie jadłeś, ale
nie ma zmiłuj. - powiedziała, a gdy zobaczyłem w jej oczach determinację (a
raczej ośli upór) wiedziałem, że chłopak ma przekichanie.
- Ale Mario. To, co mi nałożyłaś to za dużo,
naprawdę. Ja już nie mogę. - powiedział niemal płaczliwie. Zachichotałem, słysząc
to i usiadłem obok niego.
- Hmm, widzę, że pyszności na śniadanko.
Zgodzisz się ze mną, Enel? - zapytałem ze złośliwym uśmiechem, za co dostałem kuksańca.
- Nie bądź
wredny i zajmij się swoim jedzeniem. - powiedziała mama z pobłażliwą miną. Chłopak
męczył posiłek przez następne pół godziny, aż w końcu musiał się zacząć zbierać
do szkoły.
Gdy o 8:30 pojawił się na dole, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Widać, porządnie
wyspany i najedzony, od razu wyglądał lepiej. Nie mogłem oderwać od niego
wzroku.
- Co mi się
tak przyglądasz? - zapytał zaskoczony i najwyraźniej zmieszany.
- Po prostu, wyglądasz dzisiaj naprawdę
dobrze.
***
Enel
Jak tylko zamknąłem drzwi do pokoju Maxa,
moja twarz stała się cała czerwona. O. Mój. Boże. W. Którego. Nie. Wierzę. Jaki
on jest cudny! Ma taki piękny brzuch... Wytarłem usta wierzchem dłoni, żeby
sprawdzić, czy się nie ślinię. Wziąłem kilka oddechów i zszedłem na dół, do
kuchni, w której czekała już na mnie Maria z dziwnym wyrazem twarzy.
- Enel, wszystko OK?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Jesteś czerwony. Może masz gorączkę?
Wciągnąłem
gwałtownie powietrze.
-Nie, wszystko dobrze.
Kobieta
wyruszyła ramionami.
-Dobrze, skoro tak uważasz. A teraz, siadaj.
Posłusznie
usiadłem przy stole. Jak tylko to zrobiłem, to przede mną wylądował talerz
pełen jedzenia. Zrobiłem wielkie oczy, na to mój żołądek ścisnął się, niczym
węzeł. Mi do życia wystarczała jedna kromka na śniadanie!
- Mario… - nie dokończyłem, jak tylko zobaczyłem
na jej twarzy ten sam upór, co u Maxa i do tego uniesiona dużą łyżkę,
odechciało mi się protestu. Męczyłem to biedne jedzenie. Jeszcze raz próbowałem
zaprotestować, aż przyszedł Max. Wyglądał za-je-bi-ście. Oczywiście, nie byłby
sobą, gdyby nie rzucił jakąś złośliwą uwagą. Nadal dłubałem w jedzeniu, kiedy
mama mojego ukochanego powiedziała, żebym już to zostawił, bo za chwilę mamy
szkołę.
Szybko wstałem od stołu i pobiegłem po moje
rzeczy. Jak zszedłem na dół, gotowy do wyjścia złapałem dziwny (w moim
mniemaniu) uśmiech i wzrok.
- Co mi się tak przyglądasz? - spytałem
zdziwiony i lekko zdezorientowany.
- Po prostu, wyglądasz dzisiaj naprawdę dobrze. -
odpowiedział swobodnie. Na co spłonąłem rumieńcem, a on przyglądał się przez
chwilę mojej czerwonej twarzy (przez co, była jeszcze bardziej czerwona),
następnie odwrócił się i wyszedł na klatkę. Nawet pewnie nie widział, jak to
jego jedno zdanie poprawiło mi humor i stawiło, że poczułem się trochę mniej
bezwartościowy.
Prędko ubrałem buty i z wielkim uśmiechem na ustach
pobiegłem do Maxa. Idąc do szkoły żwawo dyskutowaliśmy na temat... matematyki i
muzyki, a dokładniej mówiąc, nauczycieli. Wszystko było super, aż do
przekroczenia murów szkoły. Jak tylko Max pojawił się na dziedzińcu, to ta
blond kurwa rzuciła się na niego i zaczęła wpychać mu swój obleśny jęzor w
usta. Widząc to, mój humor momentalnie się popsuł. Zasępiłem się, wolnym
krokiem wyminąłem ich, w moim żołądku trwała rewolucja. Wszystko, co dzisiaj
zjadłem na śniadanie chciało ujrzeć światło dnia. Jak tylko upewniłem się że
Max już mnie nie zobaczy rzuciłem się pędem do łazienki. Dopadłem do sedesu i
zwróciłem wszystko, co zjadłem, przy okazji z moich oczu zaczęły kapać łzy
bezsilności i żalu. Czułem się okropnie. To ja chciałbym być przy Maxie, to ja
go kocham najbardziej! Ale wiem, że to niemożliwe... on nigdy nie pokocha kogoś
takiego, jak ja...
Teraz płakałam już na całego, nie przejmując
się niczym i nikim. Co jakiś czas mój żołądek oddawał to, co mu zostało. Jak
się uspokoiłem, doprowadziłem do stanu używalności, wyszedłem z ubikacji, lecz
już za jej drzwiami zrobiło mi się dziwnie słabo. Zrobiłem jeszcze jeden krok i
osunąłem się w ciemność.
***
Max
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę szkoły,
podeszła do mnie… Hmm, Sally? Tak, Sally i bez ostrzeżenia wepchała mi swój
jęzor do ust. Stanąłem przez chwilę zszokowany. Gdy tylko jednak się ocknąłem,
odepchnąłem ja stanowczo i spojrzałem gniewnie.
- Co ty sobie, do cholery, robisz? - zapytałem.
- Myślałam, że może dzisiaj też byś mi mógł –
powiedziała, mrugając „zalotnie” rzęsami. Wzdrygnąłem się.
- Nie, dzięki, nie mam ochoty. To był pierwszy i
zarazem nasz ostatni seks. Poza tym... - ze zdziwieniem zauważyłem, że nigdzie
w pobliżu nie ma Enela. Nie zawracając sobie dłużej głowy blondynką, poszedłem
poszukać przyjaciela. Pierwsze miejsce, jakie odwiedziłem był zaułek za szkołą,
gdzie często chodził zapalić. Gdy jednak tam go nie znalazłem, zaniepokojony wszedłem
do szkoły, kierując się prosto do toalety. Gdy tylko lekko uchyliłem drzwi,
zobaczyłem leżącego na podłodze... Enela. Czym prędzej podszedłem do niego. W
toalecie unosił się nieprzyjemny zapach wymiocin. Brunet natomiast, był
bardziej blady. Nie tracąc czasu, wziąłem moja chudzinę na ręce i poszedłem do
gabinetu pielęgniarki.
Kobieta, gdy tylko nas zobaczyła, westchnęła
głośno.
- Zasłabł? Ech, Wiedziałam, że witaminy nic nie
pomogą w tej jego anemii. Połóż go na kozetce... - zrobiłem tak, jak mi kazano
i cicho usiadłem w koncie na krześle. Starsza kobieta krzątała się przez chwilę
przy Enelu, po czym odwróciła w moją stronę.
- Najlepiej by było, gdyby przez najbliższy
tydzień przeleżał on w łóżku i wypoczął. Ale jego warunki mieszkalne... -
uśmiechnąłem się do kobiety.
- Spokojnie, proszę pani, ja i moja mama go
przypilnujemy. Nie da mi pani na dzisiaj zwolnienia, a ja zadzwonię do mamy i
zabiorę go do domu. - pielęgniarka musiała być bardziej, niż zadowolona, bo bez
problemu mnie zwolniła.
Piętnaście minut później, jechaliśmy już do
domu.
Gdy przyjechaliśmy do domu, zaniosłem nadal
śpiącego Enela do jego sypialni. Tam go przebrałem i położyłem na łóżku.
Patrzyłem na niego, czując coraz większy żal do siebie. Przez ten czas, odkąd
umarła jego mama, musiało mu być ciężko, ale on się nie przyznawał, a ja głupi
wierzyłem w jego uspokajające gadki. „Spokojnie, Max, radzę sobie”. „Nie
zjadłem śniadania, bo nie byłem głodny”. „Daj mi spokój, wszystko jest dobrze.
A palić zacząłem... bo jest to smaczne.” Pokręciłem głową.
- Oj, Enel, a ja się dziwię, że pewnie nigdy nie
zechciałbyś ze mną być. Przecież ja jestem ślepym idiotą. Pozwoliłem, byś
cierpiał tak długo - zacisnąłem pięść, potem pochyliłem się nad nim i
pocałowałem go w czoło. Poszedłem do kuchni. Mama wróciła do pracy, ale
przedtem powiedziała mi, co mam robić. Tak więc zagrzałem trochę rosołu i
wróciłem do pokoju bruneta, by go obudzić, ale on, jak się okazało, już nie
spał.
- Fajnie, że wstałeś, śpiąca królewno -
powiedziałem z lekkim uśmiechem.
***
Enel
- Hmmm? - mruknąłem niezwykle sennie, jak
na mnie. Miałem strasznie dziwny sen, w tym śnie był Max i mówił, że by się mi
nie dziwił, jakbym nigdy nie chciał z nim być. Mówił też, że jest strasznym
idiotą, ponieważ pozwalał mi tak długo cierpieć, a najlepsze było pod koniec,
bo pocałował mnie w czoło i jeszcze dziwniejsze od tego snu było to, że ja ten
pocałunek czułem! Serio, nie ściemniam!
Przetarłem
ręką oczy i spytałem stojącego w drzwiach Maxa:
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - nie bardzo pamiętałem...
Chłopak
zaśmiał się pod nosem i podszedł do łóżka. Wyciągnął rękę i poczochrał moje
czarne włosy.
- Jesteś w domu, ponieważ zemdlałeś w szkole... - ach! To dlatego dobrze, że
nie wie... - z powodu anemii. – dokończył, patrząc na mnie srogo. O, fuck! Z prędkością
światła nakryłem się kołdrą, ale niestety Max zawsze łamie system... chwycił
mnie za nadgarstki i usiadł mi na biodrach. Nachylił się nade mną tak, że
odległość pomiędzy naszymi twarzami wynosiła może z dwadzieścia centymatrów? Może
mniej.
Na
mojej twarzy pojawił się mały rumieniec.
Max
wziął głęboki oddech i powiedział:
- Nie ufasz mi? - w jego głosie było tyle żalu, że aż mnie coś ścisnęło w sercu.
- Mogłeś mi powiedzieć, pomógłbym ci. Proszę, mów mi o takich rzeczach, proszę.
Zawsze będę po twojej stronie. Więc zaufaj mi, proszę cię - powiedziawszy to
pochylił się i mnie mocno przytulił. Odwzajemniłem uścisk, leżeliśmy tak przez
dłuższą chwilę. Nagle zrobiłem się śpiący, zamknąłem oczy i zasnąłem przytulony
do mojego ukochanego.
T^T Piękne~!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńPo prostu C-U-D-O
Błagam dajcie szybciutko next
Weny życze
Pozdrawiam
lucynaleg
Cudowne jest to opko, tylko szkoda, że tak rzadko się pojawia.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Czy rozdziały będą dodawane regularnie?
Rozdziały będą pojawiać się co tydzień. Jeśli opowiadanie zostanie zakończone będziemy powiadamiać na naszych blogach o pojawieniu się nowych historii :*
UsuńDzięki za odpowiedź :)
UsuńJakie to było słodkie ja chcę więcej 호
OdpowiedzUsuńOch! Cos mnie denerwuje! Mianowicie ten bialy tekst. Zmiencie go na zwykly, bo to psuje caly wyglad rozdzialu..
OdpowiedzUsuńNie ma co komentowac - Enel jest boski <3 :D
Pozdrawiam
Damiann
Hej,
OdpowiedzUsuńsłodko, ten pocałunek w czoło, co ta blondyna w ogóle sobie myślała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia