Co do następnego opowiadania to....pojawi się ono za dwa/trzy tygodnie * potrzebujemy trochę czasu by przygotować rozdziały*. Opowiadanie będzie mieć około 5 rozdziałów.
To chyba wszystko więc do ,,usłyszenia" za trzy tygodnie.
Ross
Spojrzałem
na zegar, stojący w koncie salonu. Dochodziła godzina dwudziesta i
powoli zaczęło się ściemniać. Czułem już dość mocno
pragnienie, więc postanowiłem nie czekać dłużej, tylko wyjść z
krypty. Gdy płyta prowadząca do mojego domu się odsunęła,
odsłaniając drogę na cmentarz, wciągnąłem do płuc powietrze,
próbując odnaleźć dla siebie jakąś potencjalną ofiarę.
***
Sonny
Szedłem
sobie spokojnie ulicą, podśpiewując piosenkę zespołu Asking
Alexandria. Nie przejmowałem się krzywymi spojrzeniami ludzi na
około mnie. Skręciłem w ciemną uliczkę, a następnie w stronę
cmentarza. Powoli i z gracją godną metala chodziłem między
grobowcami. Kręciłem biodrami, podskakiwałem, kiedy nagle poczułem
na sobie czyjeś głodne spojrzenie. Odwróciłem się powoli i zza
odsłoniętej płyty nagrobkowej wyłonił się... Mega. Seksowny.
Facet. Wtem ujrzałem jego oczy i pisnąłem mało męsko.
-
Aaaaaaaaaaa!
***
Ross
Roześmiałem
się w duchu, słysząc pisk ,,czarnej owieczki", stojącej
naprzeciw mojej krypty. Czując jej zniewalający zapach, oczy
zaświeciły mi się mocniej, a kły wysunęły jeszcze bardziej, niż
zwykle. Czując jednak, że mój penis zaczyna twardnieć,
zatrzymałem się w połowie drogi. Spojrzałem jeszcze raz na
chłopaczka, stojącego przede mną. Był śliczny. Blady, z włosami
opadającymi na jeden bok. Oczka świeciły mu się lekko ze strachu,
ale także... fascynacji. Nim zdążył mrugnąć, podszedłem do
niego.
-
Witaj, książę mego serca. Jestem Ross, a ty, mój piękny -
objąłem go w tali, czując, jak w jego ciele wzrasta strach,
podniecenie, a także niezdrowa fascynacja. - ...zostałeś wybrany
na mojego wiecznego partnera. Jak ci na imię?
***
Sonny
Że.
Co. Kurwa ?! O czym on pierniczy?! Ja. Że kim mam być?! WTF?!
Próbowałem się mu wyszarpać, ale był za silny.
Aaaaaa...
no, tak, on jest przecież wampirem... Głupi ja.
-
Eeeem - zacząłem słabo. - Możesz mnie puścić? - znów
próbowałem się wyrwać. Szarpnąłem się raz, drugi, trzeci -
nic! - No, weź mnie, cholera, puść! - krzyknąłem. Nagle poczułem
na mojej szyi jego oddech. Spojrzałem na niego, w jego piękne
zielono-czerwone oczy. Niespodziewanie dostrzegłem w jego pięknych,
czarnych włosach... kołtun! Samoistnie
wyciągnąłem rękę i delikatnie przeczesałem go. Mężczyzna
popatrzył na mnie zdziwiony, tym samym rozluźniając swój uścisk,
wykorzystałem to i szybciutko mu się wyrwałem. Stanąłem
naprzeciwko niego, poprawiając włosy, zacząłem mu się
przyglądać. Był ubrany cały na czarno, do tego z ramion zwisały
mu kawałki materiału, włosy miał długie, aż do ramion albo
nawet dłuższe, przystojną twarz i jeszcze te oczy... Piękne!
Sonny, debilu, ogarnij się, do cholery!!!
-
Więc, piękny... - usłyszałem jego głęboki głos. - Jak masz na
imię? - spytał, uśmiechając się cudnie. Nogi się prawie pode
mną ugięły. SONNY, CHOLERA, WEŹ SIĘ W GARŚĆ ! NIE ZNASZ GO!!
SPOKOJNIE! - krzyczał mój rozsądek. Wziąłem głęboki oddech i
odpowiedziałem:
-
Po co ci to wiedzieć? - mój głos nawet mnie samego zadziwił, był
mocny i taki twardy. Mężczyzna spojrzał na mnie wyrokiem, którego
nie mogłem rozszyfrować. Jego uśmiech powiększył się i stał
się jakby... drapieżny? Podszedł do mnie powoli, a ja w tym samym
momencie zacząłem się cofać.
-
Chcę, żebyś został moim partnerem. Jako wampir, mogę mieć tylko
jednego prawdziwego i prawidłowego partnera, a ja... - nagle
uderzyłem plecami o ścianę jakiejś krypty. Spanikowany spojrzałem
na Rossa. Mężczyzna ułożył obydwie dłonie po dwóch stronach
mojej głowy, przez co byłem zmuszony do spojrzenia w jego zielone
oczy, które powoli zaczęły zachodzić czerwienią - ...wybrałem
właśnie ciebie. Dlatego, pytam, jak masz na imię, moja czarna
owieczko?
Przełknąłem
ślinę i wymamrotałem:
-
Sonny Delphi...- mężczyzna pochylił się nade mną i owiał moje
okolczykowane ucho ciepłym oddechem.
***
Ross
-
Miło mi cię poznać, Sonny - powiedziałem, pochylając się nad
nim. Chłopak zadrżał delikatnie, czerwieniąc się przy tym.
Uśmiechnąłem się na to i pocałowałem go w policzek. - Wiesz,
jest dość późno, moja czarna owieczko, ale może... chcesz
zobaczyć mój dom? No, chyba, że rodzice na ciebie czekają, to
umówimy się na jutro. - Sonny na wzmiankę o rodzicach posmutniał.
Spojrzałem na niego zaskoczony. - Powiedziałem coś nie tak?
-
Nie... tyle że ja od dawna nie mam tak naprawdę rodziny. Mój
ojczym mnie nienawidził i gdy nadarzyła się okazja, wyrzucił mnie
z domu, pozbywając się zbędnego balastu. - Słysząc to, poczułem,
jak moje kły wysuwają się pod wpływem złości.
-
Nie przejmuj się tym nic niewartym człowiekiem. Teraz masz mnie -
powiedziałem i przytuliłem go lekko. Sonny stał przez chwilę,
jakby się wahając, jednak w następnej chwili objął mnie,
wtulając się w moje ramiona.
-
Ross... ale w twoim... domu, no, ten... nie ma szczurów albo
nietoperzy, prawda? - słysząc ten jego lęk w głosie,
zachichotałem rozbawiony.
-Nie,
nie ma. Wiesz, to, że mieszkam pod ziemią, nie znaczy, że nie dbam
o nic - powiedziałem łagodnie, głaszcząc go po głowie.
-
A... pająki? Ja naprawdę nie cierpię pająków - powiedział
cicho. I tu mnie miał. Zdarzało się, że gdzieś sobie przemknął
mały pająk, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Chłopak, widząc
moją minę, pobladł raptownie. - Ja... ja tam nie wejdę, Ross!
Mogę zostać twoim partnerem, zajmować się domem i w ogóle, ale
jeśli masz tam... - mówiąc to wskazał na wejście do krypty -
...pająki, to nie masz na co liczyć.
-
Spokojnie, zrozumiałem. Zaraz wracam, piękny - powiedziałem i czym
prędzej pomknąłem do domu, by wziąć się za przepędzanie
czarnych paskud.
***
Sonny
Odetchnąłem
głęboko. A jednak się opłacało odstawić tą scenkę z
obrzydzeniem do pająków. Prawda jest taka, że nie mam nic
przeciwko nim, po prostu chciałem być na chwilę sam, żeby to
sobie wszystko przemyśleć, na spokojnie, bez dziesiątego cudu
świata. Na powrót oparłem się plecami o ścianę krypty, a
następnie po niej zjechałem na dół. Spuściłem głowę i
spojrzałem na moje ubrudzone glany. Czemu
ja się na to zgodziłem? Może dlatego, że przy nim czułem się
tak... dobrze? Jakbym w końcu był na swoim miejscu i tylko przy nim
był szczęśliwy. Nie rozumiałem tego, ale chyba nawet nie
chciałem. Teraz będę miał do kogo wrócić... chyba. Każdej nocy
ktoś będzie koło mnie, a nie, jak do tej pory było, jedno nocny
seks i papa. Mam taką nadzieję. Uniosłem głowę, nade mną
rozpościerało się piękne bezchmurne nocne niebo, usiane
błyszczącymi gwiazdami.
-
Piękne - wyszeptałem. Przymknąłem oczy i pozwoliłem się
wciągnąć w krainę Morfeusza. Na w pół świadomie
zarejestrowałem to, że zostaje przez kogoś podnoszony i gdzieś
niesiony. Następne, co poczułem, to miękkość okalająca mnie z
każdej strony, twarde męskie ciało, przytulające mnie i wilgotne
usta na czole. Do tego piękne słowa:
-
Śpij, moja owieczko. Będę tu przy tobie, cały czas. - Kolejny
pocałunek, lecz tym razem w policzek. Uśmiechnąłem się lekko i
zanim kompletnie odpłynąłem wyszeptałem, unosząc rękę.
-
Dziękuję. - Po omacku znalazłem jego twarz i włosy. W nie
wplątałem palce, przyciągnąłem go i lekko musnąłem jego usta.
Po czym zasnąłem.
***
Ross
Gdy
wyszedłem na zewnątrz, nigdzie nie widziałem Sonnego. Gdyby nie
ten delikatny zapach, unoszący się w powietrzu, byłbym pewny, że
chłopak uciekł. Obszedłem kryptę, by znaleźć śpiącego
chłopaka, opartego o ścianę. Uśmiechnąłem się łagodnie i bez
problemu wziąłem go na ręce. Był leciutki niczym piórko. Dopiero
teraz, gdy trzymałem go w ramionach, mogłem wyczuć, jaki on
jest... kruchy.
Gdy
wszedłem z nim do sypialni, położyłem go na łóżku, okryłem
kołdrą i przytuliłem do siebie. Sonny przebudził się na chwilę.
Pocałowałem go w czoło.
-
Śpij, moja owieczko. Będę tu przy tobie, cały czas -
powiedziałem, całując go tym razem w policzek. Chłopak na granicy
świadomości wyszeptał.
-
Dziękuję. - Potem dotknął mojej twarzy, wplatając palce w moje
włosy i pocałował mnie lekko w usta. Chwilę później spał już
spokojnie.
*
Następnego
dnia rano, gdy otworzyłem oczy, zarejestrowałem brak Sonnego w
sypialni. Już chciałem iść go szukać, gdy drzwi do sypialni się
otworzyły, a do środka wszedł szatyn. Na jego widok poczułem, jak
pewna część mnie staje na baczność. Miał na sobie moją czarną
jedwabną, prześwitującą koszulę, swoje czarne obcisłe rurki,
które teraz zakrywał fartuszek, oczywiście czarny, z falbanka.
Wytrzeszczyłem oczy.
-
Cześć. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że pożyczyłem twoją
koszulę? - Pokręciłem głową, nadal się w niego wpatrując.
Chłopak się rozpromienił i wniósł tacę pełną jedzenia. Do
moich ust napłynęła ślinka. Mimo że jestem wampirem od ponad 400
lat, nadal lubię jedzenie ludzkie, więc uśmiechnąłem się
promiennie.
-
Co za wspaniale pachnące jedzenie. Nadajesz się idealnie na żonę
- powiedziałem i od razu tego pożałowałem, widząc minę
chłopaka.
***
Sonny
Że.
Co. Proszę?! Jaka, cholera jasna, żona?!
-
Przepraszam bardzo, co? - zapytałam się stosunkowo spokojnie.
-Nooo,
wiesz, gdy się połączymy, nawet mimo iż nasz związek polega na
równości, to w towarzystwie zawsze będziesz moją kochaną żonką
- powiedział i nim zdążyłem zareagować, już byłem w jego
ramionach. - A teraz, daj całusa, moja piękna żonko - powiedział
i nie czekając na moją reakcję, wpił się w moje usta. Niepewnie
oddałem pocałunek, zadowolony mimo wszystko. Nagle poczułem jednak
jego ostre kły na moich ustach. A w następnym momencie leżałem
już na łóżku.
***
Ross
Patrzyłem
na jego piękną, lekko zaróżowioną twarz. Mój ukochany.
Wspaniale pasujący na żonę. Gdy przez przypadek drasnąłem kłami
jego wargę i poczułem smak jego krwi wiedziałem, że to już
koniec.
-
No, moja czarna owieczko, chcesz być ze mną na wieki? - Sonny
wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym kiwnął głową.
-Tak,
chcę. Już na zawsze. - Nie czekając już na nic innego, wbiłem
kły w jego szyję. Chłopak jęknął głośno, przytulając się do
mnie mocno. Gdy poczułem, że opadł z sił nadciąłem swój
nadgarstek i wpuściłem odrobinę swojej krwi do jego ust. Po tym
zostało mi tylko czekać, aż się obudzi, by zostać ze mną... na
wieki.
Epilog
Sonny
Siedziałem
na brzegu łóżka z szerokim uśmiechem, wpatrywałem się w
śpiącego Rossa. Od mojej przemiany minęło już jakieś
pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. A ja nadal cieszyłem
się, że spotkałem Rossa, wtedy, na tym cmentarzu. Niedawno jednak
zmieniliśmy lokum, by móc wychować naszego syna w innym
środowisku, niż groby i pogrzeby. Bo tak jak Ross mówił, zostałem
żoną i to dosłownie. Zajmowałem się sprzątaniem domu,
gotowaniem, praniem i innymi obowiązkami, a także, jak się
okazało, przypadła mi również rola urodzenia dziecka. Nie
pytajcie mnie, do cholery, jakim cudem. Mój mąż stwierdził, że
nie ma w tym nic dziwnego, bo to się dość często zdarza przy
wampirzych parach, gdzie jest dwóch mężczyzn. Po prostu jeden jest
typowy pasywem. Wcale mnie to wytłumaczenie nie zadowalało, ale
cóż, już się stało. I teraz mogłem tylko czekać. Och, ale jak
za to miałem dobrze! Ross spełniał każde moje zachcianki (nie,
żeby było inaczej przed ciążą), no, ale mimo wszystko. Teraz co
bym sobie nie zażyczył dostaje to. Dobrym przykładem właśnie
tego jest nasz dom. Duży, jasny dwupiętrowy domek oraz nasze dwa
kotki ( powiedziałem że chcę je i koniec...no i mam)
-
Hej, czarna owieczko, o czym myślisz? Dlaczego mnie jeszcze nie
budzisz słodkim buziakiem? - słysząc to, uśmiechnąłem się
tylko.
-
Już cię budzę, mój ty wampirze - powiedziałem i pocałowałem go
prosto w usta. Tak, to jest życie, przez które będę z chęcią
szedł wiecznie. Ja, Ross, nasz synek oraz nasze dwa koty!
KONIEC
:*
Super tylko szkoda, że nie ma opisanych TYCH scen (zboczona ja XP)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wytrzymam te trzy tygodnie czekania na nowe opko ale sie postaram bo mam przeczucie, że będzie warto =^,^=
Pozdro i weny żeby pierwszy rozdział był szybciej XD
Witam. Super, super one-shot. Aż się popłakałam ze śmiechu. Życze dużo, dużo weny i dużo więcej takich zabawnych shotów. Będę czekać na kolejne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper opko, taka super komedia, która podnosi człowieka na duchu :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nowego opka :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jakie to było słodkie. Świetny one-shocik
OdpowiedzUsuńTo było tak dziwne, szybkie i nieprawdopodobne, że aż mi się spodobało xD
OdpowiedzUsuń"Nadajesz się idealnie na żonę" - padłem i dalej leżę. Dobrze czasami poczytać coś tak lekkiego na odstresowanie ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńpiękny tekst, tematykę wampirów uwielbiam, to ich spotkanie i zachowanie Rossa tak jak poleciał pozbyć się pająków, czy piękny dom albo te kotki....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia