yaoistka

yaoistka

poniedziałek, 20 października 2014

Żonka *.*

Ofelia: Witam was kochani :* Zagląda tu ktoś? Dzisiaj mamy dla was wraz z Ash krótkiego one-shota. Będzie to....komedia :) Liczymy na komentarze.
Co do następnego opowiadania to....pojawi się ono za dwa/trzy tygodnie * potrzebujemy trochę czasu by przygotować rozdziały*. Opowiadanie będzie mieć około 5 rozdziałów.
To chyba wszystko więc do ,,usłyszenia" za trzy tygodnie.

Ross
Spojrzałem na zegar, stojący w koncie salonu. Dochodziła godzina dwudziesta i powoli zaczęło się ściemniać. Czułem już dość mocno pragnienie, więc postanowiłem nie czekać dłużej, tylko wyjść z krypty. Gdy płyta prowadząca do mojego domu się odsunęła, odsłaniając drogę na cmentarz, wciągnąłem do płuc powietrze, próbując odnaleźć dla siebie jakąś potencjalną ofiarę.
***
Sonny
Szedłem sobie spokojnie ulicą, podśpiewując piosenkę zespołu Asking Alexandria. Nie przejmowałem się krzywymi spojrzeniami ludzi na około mnie. Skręciłem w ciemną uliczkę, a następnie w stronę cmentarza. Powoli i z gracją godną metala chodziłem między grobowcami. Kręciłem biodrami, podskakiwałem, kiedy nagle poczułem na sobie czyjeś głodne spojrzenie. Odwróciłem się powoli i zza odsłoniętej płyty nagrobkowej wyłonił się... Mega. Seksowny. Facet. Wtem ujrzałem jego oczy i pisnąłem mało męsko.
- Aaaaaaaaaaa!
***
Ross
Roześmiałem się w duchu, słysząc pisk ,,czarnej owieczki", stojącej naprzeciw mojej krypty. Czując jej zniewalający zapach, oczy zaświeciły mi się mocniej, a kły wysunęły jeszcze bardziej, niż zwykle. Czując jednak, że mój penis zaczyna twardnieć, zatrzymałem się w połowie drogi. Spojrzałem jeszcze raz na chłopaczka, stojącego przede mną. Był śliczny. Blady, z włosami opadającymi na jeden bok. Oczka świeciły mu się lekko ze strachu, ale także... fascynacji. Nim zdążył mrugnąć, podszedłem do niego.
- Witaj, książę mego serca. Jestem Ross, a ty, mój piękny - objąłem go w tali, czując, jak w jego ciele wzrasta strach, podniecenie, a także niezdrowa fascynacja. - ...zostałeś wybrany na mojego wiecznego partnera. Jak ci na imię?
***
Sonny
Że. Co. Kurwa ?! O czym on pierniczy?! Ja. Że kim mam być?! WTF?! Próbowałem się mu wyszarpać, ale był za silny.
Aaaaaa... no, tak, on jest przecież wampirem... Głupi ja.
- Eeeem - zacząłem słabo. - Możesz mnie puścić? - znów próbowałem się wyrwać. Szarpnąłem się raz, drugi, trzeci - nic! - No, weź mnie, cholera, puść! - krzyknąłem. Nagle poczułem na mojej szyi jego oddech. Spojrzałem na niego, w jego piękne zielono-czerwone oczy. Niespodziewanie dostrzegłem w jego pięknych, czarnych włosach... kołtun! Samoistnie wyciągnąłem rękę i delikatnie przeczesałem go. Mężczyzna popatrzył na mnie zdziwiony, tym samym rozluźniając swój uścisk, wykorzystałem to i szybciutko mu się wyrwałem. Stanąłem naprzeciwko niego, poprawiając włosy, zacząłem mu się przyglądać. Był ubrany cały na czarno, do tego z ramion zwisały mu kawałki materiału, włosy miał długie, aż do ramion albo nawet dłuższe, przystojną twarz i jeszcze te oczy... Piękne! Sonny, debilu, ogarnij się, do cholery!!!
- Więc, piękny... - usłyszałem jego głęboki głos. - Jak masz na imię? - spytał, uśmiechając się cudnie. Nogi się prawie pode mną ugięły. SONNY, CHOLERA, WEŹ SIĘ W GARŚĆ ! NIE ZNASZ GO!! SPOKOJNIE! - krzyczał mój rozsądek. Wziąłem głęboki oddech i odpowiedziałem:
- Po co ci to wiedzieć? - mój głos nawet mnie samego zadziwił, był mocny i taki twardy. Mężczyzna spojrzał na mnie wyrokiem, którego nie mogłem rozszyfrować. Jego uśmiech powiększył się i stał się jakby... drapieżny? Podszedł do mnie powoli, a ja w tym samym momencie zacząłem się cofać.
- Chcę, żebyś został moim partnerem. Jako wampir, mogę mieć tylko jednego prawdziwego i prawidłowego partnera, a ja... - nagle uderzyłem plecami o ścianę jakiejś krypty. Spanikowany spojrzałem na Rossa. Mężczyzna ułożył obydwie dłonie po dwóch stronach mojej głowy, przez co byłem zmuszony do spojrzenia w jego zielone oczy, które powoli zaczęły zachodzić czerwienią - ...wybrałem właśnie ciebie. Dlatego, pytam, jak masz na imię, moja czarna owieczko? 
Przełknąłem ślinę i wymamrotałem:
- Sonny Delphi...- mężczyzna pochylił się nade mną i owiał moje okolczykowane ucho ciepłym oddechem.
***
Ross
- Miło mi cię poznać, Sonny - powiedziałem, pochylając się nad nim. Chłopak zadrżał delikatnie, czerwieniąc się przy tym. Uśmiechnąłem się na to i pocałowałem go w policzek. - Wiesz, jest dość późno, moja czarna owieczko, ale może... chcesz zobaczyć mój dom? No, chyba, że rodzice na ciebie czekają, to umówimy się na jutro. - Sonny na wzmiankę o rodzicach posmutniał. Spojrzałem na niego zaskoczony. - Powiedziałem coś nie tak?
- Nie... tyle że ja od dawna nie mam tak naprawdę rodziny. Mój ojczym mnie nienawidził i gdy nadarzyła się okazja, wyrzucił mnie z domu, pozbywając się zbędnego balastu. - Słysząc to, poczułem, jak moje kły wysuwają się pod wpływem złości.
- Nie przejmuj się tym nic niewartym człowiekiem. Teraz masz mnie - powiedziałem i przytuliłem go lekko. Sonny stał przez chwilę, jakby się wahając, jednak w następnej chwili objął mnie, wtulając się w moje ramiona.
- Ross... ale w twoim... domu, no, ten... nie ma szczurów albo nietoperzy, prawda? - słysząc ten jego lęk w głosie, zachichotałem rozbawiony.
-Nie, nie ma. Wiesz, to, że mieszkam pod ziemią, nie znaczy, że nie dbam o nic - powiedziałem łagodnie, głaszcząc go po głowie.
- A... pająki? Ja naprawdę nie cierpię pająków - powiedział cicho. I tu mnie miał. Zdarzało się, że gdzieś sobie przemknął mały pająk, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Chłopak, widząc moją minę, pobladł raptownie. - Ja... ja tam nie wejdę, Ross! Mogę zostać twoim partnerem, zajmować się domem i w ogóle, ale jeśli masz tam... - mówiąc to wskazał na wejście do krypty - ...pająki, to nie masz na co liczyć.
- Spokojnie, zrozumiałem. Zaraz wracam, piękny - powiedziałem i czym prędzej pomknąłem do domu, by wziąć się za przepędzanie czarnych paskud.
***
Sonny

Odetchnąłem głęboko. A jednak się opłacało odstawić tą scenkę z obrzydzeniem do pająków. Prawda jest taka, że nie mam nic przeciwko nim, po prostu chciałem być na chwilę sam, żeby to sobie wszystko przemyśleć, na spokojnie, bez dziesiątego cudu świata. Na powrót oparłem się plecami o ścianę krypty, a następnie po niej zjechałem na dół. Spuściłem głowę i spojrzałem na moje ubrudzone glany. Czemu ja się na to zgodziłem? Może dlatego, że przy nim czułem się tak... dobrze? Jakbym w końcu był na swoim miejscu i tylko przy nim był szczęśliwy. Nie rozumiałem tego, ale chyba nawet nie chciałem. Teraz będę miał do kogo wrócić... chyba. Każdej nocy ktoś będzie koło mnie, a nie, jak do tej pory było, jedno nocny seks i papa. Mam taką nadzieję. Uniosłem głowę, nade mną rozpościerało się piękne bezchmurne nocne niebo, usiane błyszczącymi gwiazdami.
- Piękne - wyszeptałem. Przymknąłem oczy i pozwoliłem się wciągnąć w krainę Morfeusza. Na w pół świadomie zarejestrowałem to, że zostaje przez kogoś podnoszony i gdzieś niesiony. Następne, co poczułem, to miękkość okalająca mnie z każdej strony, twarde męskie ciało, przytulające mnie i wilgotne usta na czole. Do tego piękne słowa:
- Śpij, moja owieczko. Będę tu przy tobie, cały czas. - Kolejny pocałunek, lecz tym razem w policzek. Uśmiechnąłem się lekko i zanim kompletnie odpłynąłem wyszeptałem, unosząc rękę.
- Dziękuję. - Po omacku znalazłem jego twarz i włosy. W nie wplątałem palce, przyciągnąłem go i lekko musnąłem jego usta. Po czym zasnąłem.
***
Ross
Gdy wyszedłem na zewnątrz, nigdzie nie widziałem Sonnego. Gdyby nie ten delikatny zapach, unoszący się w powietrzu, byłbym pewny, że chłopak uciekł. Obszedłem kryptę, by znaleźć śpiącego chłopaka, opartego o ścianę. Uśmiechnąłem się łagodnie i bez problemu wziąłem go na ręce. Był leciutki niczym piórko. Dopiero teraz, gdy trzymałem go w ramionach, mogłem wyczuć, jaki on jest... kruchy.
Gdy wszedłem z nim do sypialni, położyłem go na łóżku, okryłem kołdrą i przytuliłem do siebie. Sonny przebudził się na chwilę. Pocałowałem go w czoło.
- Śpij, moja owieczko. Będę tu przy tobie, cały czas - powiedziałem, całując go tym razem w policzek. Chłopak na granicy świadomości wyszeptał.
- Dziękuję. - Potem dotknął mojej twarzy, wplatając palce w moje włosy i pocałował mnie lekko w usta. Chwilę później spał już spokojnie.
*
Następnego dnia rano, gdy otworzyłem oczy, zarejestrowałem brak Sonnego w sypialni. Już chciałem iść go szukać, gdy drzwi do sypialni się otworzyły, a do środka wszedł szatyn. Na jego widok poczułem, jak pewna część mnie staje na baczność. Miał na sobie moją czarną jedwabną, prześwitującą koszulę, swoje czarne obcisłe rurki, które teraz zakrywał fartuszek, oczywiście czarny, z falbanka. Wytrzeszczyłem oczy.
- Cześć. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że pożyczyłem twoją koszulę? - Pokręciłem głową, nadal się w niego wpatrując. Chłopak się rozpromienił i wniósł tacę pełną jedzenia. Do moich ust napłynęła ślinka. Mimo że jestem wampirem od ponad 400 lat, nadal lubię jedzenie ludzkie, więc uśmiechnąłem się promiennie.
- Co za wspaniale pachnące jedzenie. Nadajesz się idealnie na żonę - powiedziałem i od razu tego pożałowałem, widząc minę chłopaka.
***
Sonny
Że. Co. Proszę?! Jaka, cholera jasna, żona?!
- Przepraszam bardzo, co? - zapytałam się stosunkowo spokojnie.
-Nooo, wiesz, gdy się połączymy, nawet mimo iż nasz związek polega na równości, to w towarzystwie zawsze będziesz moją kochaną żonką - powiedział i nim zdążyłem zareagować, już byłem w jego ramionach. - A teraz, daj całusa, moja piękna żonko - powiedział i nie czekając na moją reakcję, wpił się w moje usta. Niepewnie oddałem pocałunek, zadowolony mimo wszystko. Nagle poczułem jednak jego ostre kły na moich ustach. A w następnym momencie leżałem już na łóżku.
***
Ross
Patrzyłem na jego piękną, lekko zaróżowioną twarz. Mój ukochany. Wspaniale pasujący na żonę. Gdy przez przypadek drasnąłem kłami jego wargę i poczułem smak jego krwi wiedziałem, że to już koniec.
- No, moja czarna owieczko, chcesz być ze mną na wieki? - Sonny wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym kiwnął głową.
-Tak, chcę. Już na zawsze. - Nie czekając już na nic innego, wbiłem kły w jego szyję. Chłopak jęknął głośno, przytulając się do mnie mocno. Gdy poczułem, że opadł z sił nadciąłem swój nadgarstek i wpuściłem odrobinę swojej krwi do jego ust. Po tym zostało mi tylko czekać, aż się obudzi, by zostać ze mną... na wieki.

Epilog
Sonny
Siedziałem na brzegu łóżka z szerokim uśmiechem, wpatrywałem się w śpiącego Rossa. Od mojej przemiany minęło już jakieś pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat. A ja nadal cieszyłem się, że spotkałem Rossa, wtedy, na tym cmentarzu. Niedawno jednak zmieniliśmy lokum, by móc wychować naszego syna w innym środowisku, niż groby i pogrzeby. Bo tak jak Ross mówił, zostałem żoną i to dosłownie. Zajmowałem się sprzątaniem domu, gotowaniem, praniem i innymi obowiązkami, a także, jak się okazało, przypadła mi również rola urodzenia dziecka. Nie pytajcie mnie, do cholery, jakim cudem. Mój mąż stwierdził, że nie ma w tym nic dziwnego, bo to się dość często zdarza przy wampirzych parach, gdzie jest dwóch mężczyzn. Po prostu jeden jest typowy pasywem. Wcale mnie to wytłumaczenie nie zadowalało, ale cóż, już się stało. I teraz mogłem tylko czekać. Och, ale jak za to miałem dobrze! Ross spełniał każde moje zachcianki (nie, żeby było inaczej przed ciążą), no, ale mimo wszystko. Teraz co bym sobie nie zażyczył dostaje to. Dobrym przykładem właśnie tego jest nasz dom. Duży, jasny dwupiętrowy domek oraz nasze dwa kotki ( powiedziałem że chcę je i koniec...no i mam)
- Hej, czarna owieczko, o czym myślisz? Dlaczego mnie jeszcze nie budzisz słodkim buziakiem? - słysząc to, uśmiechnąłem się tylko.
- Już cię budzę, mój ty wampirze - powiedziałem i pocałowałem go prosto w usta. Tak, to jest życie, przez które będę z chęcią szedł wiecznie. Ja, Ross, nasz synek oraz nasze dwa koty!


KONIEC :*

6 komentarzy:

  1. Super tylko szkoda, że nie ma opisanych TYCH scen (zboczona ja XP)
    Nie wiem czy wytrzymam te trzy tygodnie czekania na nowe opko ale sie postaram bo mam przeczucie, że będzie warto =^,^=
    Pozdro i weny żeby pierwszy rozdział był szybciej XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Super, super one-shot. Aż się popłakałam ze śmiechu. Życze dużo, dużo weny i dużo więcej takich zabawnych shotów. Będę czekać na kolejne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opko, taka super komedia, która podnosi człowieka na duchu :)
    Już nie mogę się doczekać nowego opka :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to było słodkie. Świetny one-shocik

    OdpowiedzUsuń
  5. To było tak dziwne, szybkie i nieprawdopodobne, że aż mi się spodobało xD
    "Nadajesz się idealnie na żonę" - padłem i dalej leżę. Dobrze czasami poczytać coś tak lekkiego na odstresowanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    piękny tekst, tematykę wampirów uwielbiam, to ich spotkanie i zachowanie Rossa tak jak poleciał pozbyć się pająków, czy piękny dom albo te kotki....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń